Sebastian Vettel przybywał do Turcji jako główny pretendent do wygrania z niepokonanym od dwóch grand prix zespołowym kolegą, Markiem Webberem. Ciężko było wyobrażać sobie, żeby ktokolwiek był w stanie pokonać Red Bulla na permanentnym, szybkim torze wyścigowym - zwłaszcza w sytuacji, w której nikt nie umiał dotrzymać im kroku nawet na krętych ulicach Monte Carlo, a najbliższym rywalem był Robert Kubica, którego bolid na "normalnych" torach spisywał się do tej pory o wiele gorzej od samochodów austriackiego zespołu.
Przed wyścigiem pojawiły się głosy, iż ostatnie przegrane Vettela z zespołowym kolegą spowodowane były "ciężkimi do określenia" problemami z podwoziem w bolidzie Niemca. Z tego powodu w Turcji Sebastian pojawił się z nowym samochodem, którego tym razem nazwał "Randy Mandy" ("Napalona Mandy"). Tym bardziej można było więc spodziewać się, że ten kierowca - cytując klasyka - tym razem "tanio skóry nie sprzeda".
Piątkowe treningi pokazały, że w ten weekend czołówkę peletonu ścigającego Red Bulla stanowić będą kierowcy McLarena. Ich doskonały "F-duct" dawał im sporą przewagę na prostych, a i pakiet jako całość zdawał się być sporo lepszy od najbliższych konkurentów - Mercedesa i Ferrari, a także Renault, które zgodnie z przewidywaniami nie wydawało się już tak szybkie jak w Monako.
W sobotnich kwalifikacjach "hattricka" ustrzelił jednak Webber, zdobywając 3 pole position z rzędu (5 w karierze). "Randy Mandy" nie będzie wspominać tego debiutu najlepiej, podobnie jak "dosiadający jej" Vettel - w bolidzie doszło do usterki stabilizatora poprzecznego, co pozbawiło go szans na walkę o pierwsze pole startowe. Niemiec musiał zadowolić się trzecim miejscem. Zgodnie z przewidywaniami, obok kierowców Red Bulla w kwalifikacjach z dobrej strony pokazali się Hamilton (P2) i Button (P4).
W niedzielę Webber po raz kolejny udowodnił, że jeżeli kiedykolwiek miewał problemy startując z wysokich pozycji, to ma je już za sobą. Bez problemu obronił pierwszą pozycję, za to na drugie miejsce wskoczył Vettel. Młodszy z kierowców Red Bulla szybko zobaczył jednak, że Hamilton nie jest kierowcą, który łatwo się poddaje - Brytyjczyk dość szybko odzyskał drugą pozycję. Także Button przegrał start i stracił pozycję na rzecz Schumachera - jednak szeroki tor w Turcji i jemu pozwolił na szybki kontratak, dzięki czemu nie musieliśmy oglądać powtórki z Hiszpanii.
Dalej działo się coś, czego dawno nie oglądaliśmy - czyli walkę o pierwsze miejsce w wyścigu. Nie doszło może do żadnego konkretnego ataku ze strony Hamiltona, jednak Lewis cały czas podążał tuż za Webberem, nie dając odjechać kierowcy Red Bulla. Trwało to aż do pierwszej zmiany opon - jako pierwszy zjechał Vettel, natomiast następnie w boksach równocześnie pojawili się Webber i Hamilton. Niestety ekipa McLarena miała drobny problem przy zmianie prawego tylnego koła, przez co Anglik stracił trochę czasu i powrócił na tor na trzeciej pozycji. Mimo to dalej naciskał, tym razem na Vettela, a tuż za nimi podążał Button.
Do decydujących rozstrzygnięć doszło jednak na okrążeniu numer 40. Kręcący od dwóch kółek czasy lepsze od Webbera Vettel zaatakował kolegę z zespołu na prostej przed 12 zakrętem. Sytuacja kontrowersyjna. Przód bolidu Niemca znajdował się już przed bolidem Australijczyka, jednak ten drugi utrzymał dotychczasowy tor jazdy. Wtedy Vettel postanowił mimo wszystko zjechać z dotychczasowej linii i dwa Red Bulle po prostu się zderzyły. Dotychczasowy lider wyścigu doznał uszkodzenia przedniego skrzydła, będąc dodatkowo zmuszonym do uciekania z toru przed wirującą "Randy Mandy" Vettela. Sytuację wykorzystali rzecz jasna kierowcy McLarena, stając się automatycznie głównymi faworytami do odniesienia podwójnego zwycięstwa. Jeżeli chodzi o Red Bulla - Webber wrócił na tor na trzecim miejscu po przymusowej wymianie skrzydła, natomiast Vettel pożegnał się z wyścigiem, standardowo okazując zdenerwowanie po opuszczeniu rozbitego bolidu.
Reszta stawki? Od początku wyścigu za plecami czołowej czwórki utworzył się wyścigowy "pociąg", któremu liderował Schumacher, a za nim jechali kolejno Rosberg, Kubica, Massa i Pietrow. Z tyłu stawki Sauber udowadniał, że przegonił Williamsa, a Force India jakby straciło dystans do Renault.
Do bardzo widowiskowego pojedynku doszło na 48 okrążeniu. Szef McLarena Martin Whitmarsh musiał przeżywać chwile grozy, gdy Button dogonił a następnie koło w koło walczył z Hamiltonem. Aktualny mistrz świata wyprzedził nawet Lewisa na kilka chwil, ten jednak odgryzł się agresywnym atakiem w zakręcie numer 1. W przeciwieństwie do zawodników Red Bulla kierowcy McLarena nie narzekali na ten incydent, jednak wyraźnie widać było, iż doszło tam do lekkiego kontaktu - moim skromnym zdaniem Hamilton mimo wszystko troszkę przesadził, zmuszając Buttona do ucieczki na asfaltowe pobocze. Tak czy inaczej, kierowcy stajni z Woking dostali polecenie "oszczędzania paliwa i dbania i opony" czyli krótko mówiąc - było już po walce.
Do kolejnego ostrego pojedynku doszło na okrążeniu 55. Jadącego bardzo solidny wyścig Pietrowa zaatakował Alonso - na tyle niefortunnie, iż zawadził o bolid Renault i Rosjanin musiał zjechać do boksu w celu wymiany pękniętej opony, co kosztowało go punkty. Na pocieszenie, po założeniu świeżych opon na moment przed zakończeniem wyścigu (czyli przy niemal pustym baku) debiutant w F1 wykręcił najlepszy czas okrążenia w wyścigu. Incydenty z udziałami Vettela i Pietrowa pozwoliły na zdobycie punktów Sutilowi i - po raz pierwszy w tym sezonie - Kobayashiemu.
Wyścig w Turcji przyniósł kilka ciekawych rozstrzygnięć - przede wszystkim wszystkie oczy zwrócone będą teraz na Red Bulla i to jak rozstrzygnie się walka pomiędzy ich kierowcami. Na padoku nie od dziś mówi się o tym, że jeżeli szefostwo teamu musiałoby wybierać, faworyzowanym kierowcą byłby raczej Vettel. Dowodem na to są ich reakcje po wczorajszych wydarzeniach - wydawało się wręcz, że Horner i Marko uważają, iż to Webber powinien "zostawić więcej miejsca" młodszemu koledze. Gdyby to Niemiec był szybszy od Australijczyka - nie byłoby problemu. Mark to rozsądny kierowca i na pewno umiałby pogodzić się z przegranymi, tak jak było to w zeszłym roku. Jednak zarazem ten doświadczony facet udowadnia, że nadal nad sobą pracuje i zaowocowało to tym, iż stał się po prostu szybszy od kolegi z zespołu - a to na pewno bardzo mocno drażni ambicje Vettela. Jest to tym większy problem, iż Red Bull, o ile nadal ma świetne tempo, o tyle może już zacząć obawiać się ofensywy ze strony McLarena. A brytyjski zespół udowodnił w niedzielę, że jest nie tylko coraz szybszy, ale ma też świetny duet kierowców - wg mnie najbardziej kompletny w całej stawce. Czasem wygrywa fantazja i agresja Hamiltona, czasem spokój i szybkość Buttona - jednak nawet gdy ten drugi wygrał dwa z czterech pierwszych wyścigów w tym sezonie (przy braku zwycięstw kolegi z zespołu), Lewis nie robił problemów i nie szukał wymówek. Button to nie Alonso i wydaje mi się, iż duet McLarena będzie w stanie udanie współpracować także w dalszej części sezonu... Następna runda za dwa tygodnie w Kanadzie.
Rezultat wyścigu o GP Turcji 2010:
1 L Hamilton (McLaren) 1h28m47,620
14 R Barrichello (Williams) + 1 okr.
15 W Pietrow (Renault) + 1 okr.
18 T Glock (Virgin) + 3 okr.
19 L di Grassi (Virgin) + 3 okr.
B Senna (HRT) - ciśnienie paliwa
J Trulli (Lotus) - hydraulika
2 J Button (McLaren) +0:02,645
3 M Webber (Red Bull) +0:24,2854 M Schumacher (Mercedes) +0:31,110
5 N Rosberg (Mercedes) +0:32,2666 R Kubica (Renault) +0:32,824
7 F Massa (Ferrari) +0:36,6358 F Alonso (Ferrari) +0:46,544
9 A Sutil (Force India) +0:49,02910 K Kobayashi (Sauber) +1:05,650
11 P de la Rosa (Sauber) +1:05,94412 J Alguersuari (Toro Rosso) +1:07,800
13 V Liuzzi (Force India) + 1 okr.14 R Barrichello (Williams) + 1 okr.
15 W Pietrow (Renault) + 1 okr.
16 S Buemi (Toro Rosso) + 1 okr.
17 N Hulkenberg (Williams) + 1 okr.18 T Glock (Virgin) + 3 okr.
19 L di Grassi (Virgin) + 3 okr.
20 K Chandhok (HRT) - ciśnienie paliwa
Niesklasyfikowani:B Senna (HRT) - ciśnienie paliwa
S Vettel (Red Bull) - kolizja z Webberem
H Kovalainen (Lotus) - hydraulikaJ Trulli (Lotus) - hydraulika